Cóż. To może i ja opiszę swoją historię tutaj
Otórz parę lat temu dostałem zlecenie od Urzędu Miejskiego na zdjęcia konkretnych lokalizacji miasta (ok 200). Jeżdziłem więc przez miesiac i fociłem przeróżne obiekty.
Jednak pierwszego dnia nie miałem jeszcze oficjalnego papierka od Wydziału Promocji informującego, że "ten a ten robi zdjęcia dla UM". No i prch chciał, że tego dnia zachciało mi się podjechać pod elektrownię.
Zatrzymałem się na parkingu (godz. ok. 17tej), wysiadłem z auta, wyjąłem aparat i zrobiłem parę zdjęć. Czasy to były jeszcze analogów więc wewnątrz puszki był jakiś slajd.
W tym momencie zobaczyłem biegnącego do mnie pana ochroniarza.
Że pracowałem jednocześnie w gazecie... znałem już takie przypadki więc na wszelki wypadek położyłem aparat na siedzeniu, zamknąłem auto i udałem się w stronę biegnącego.
Szybko usłyszałem, że fotografowanie obiektu jest zabronione i mam oddać aparat :O
Pana nie interesowało tłumaczenie, że zdjęcia są robione na zlecenie UM na terenie którego leży owa elektrownia (ściślej mówiąc fotografowany przeze mnie budynek biurowy). Oddać aparat i tyle.
Poszedłem więc do auta pod czujnym okiem ochroniarza (bo może jednak odjadę ) ale na tyle szybko by zaraz po otwarciu drzwi wcisnąć guziczek REW i wyrzucić rolkę slajdu pod fotel. Zakmnąłem aparat (pusty - bez slajdu) i udałem się do "dyżurki" gdzie nastąpiła rozmowa z szefem zmiany.
On też nie był zainteresowany tłumaczeniami. Stwierdził jedynie, że muszą skonfiskować mi sprzęt i będę mógł go odebrać jeśli uzyskam pisemną zgodę dyrektora Obiektu.
Śmiesznie nie było, ale...
po kilku próbach tłumaczenia po co i dla kogo robię zdjęcia wiedziałem już że "nie tędy droga". Poprosiłem więc o wezwanie Policji. I tu panom mocno zmiękła rura. Postanowili zadzwonić do jakiegoś swojego przełożonego i najwpierw wytłumaczyć, że "jest tu taki pan co robił zdjęcia obiektu" ale na koniec dodali, że "i teraz chce wzywać Policję".
Usłyszałem tylko "AHA" na koniec rozmowy i... okazało się, że mogę jednak opuścić teren obiektu wraz z moim aparatem oraz zrobionymi zdjęciami jednak przed publikacją "dobrze by było" by Urząd Miasta skontaktował się z Dyrektorem Elektrowni.
Dadam jednocześnie, że był to jedyny obiekt, na którym miałem takie problemy z ponad 50 obiektów przemysłowych na terenie miasta. W niektórych przypadkach wręcz zapraszano mnie do środka (mimo iż nie byłem umówiony wcześniej) i znajdowano "przewodnika", dzięki któremu mogłem zrobić ciekawsze zdjęcia. Było tak np. przy miejskiej oczyszczalni ścieków gdzie zaprowadzono mnie nawet na specjalne rampy na środku pomiędzy zbiorniki gdzie mogłem zrobić np. panoramkę całego obiektu.
Potwierdza się więc teza, że wszystko zależy od ludzi.
Dodam jeszcze, że kiedyś, zupełnie prywatnie robiłem zdjęcia jakiejś lampy z ekspozycji w Praktikerze... i podszedł do mnie ochroniarz i powiedział, że zdjęć robić nie wolno.
Zapytany jednak o powód, nie potrafił udzielić odpowiedzi i poszedł w siną dal
A ja lampę sfotografowałem dość dokładnie (potrzebowałem akurat zrobić sobie taką sam ) no i się udało.