Strona 2 z 2 PierwszyPierwszy 12
Pokaż wyniki od 11 do 15 z 15

Wątek: Aparat dalmierzowy - jaki?

  1. #11
    Uzależniony
    Dołączył
    Jun 2006
    Posty
    584

    Domyślnie

    zorka

  2. #12
    Dopiero zaczyna
    Dołączył
    Jan 2009
    Miasto
    GOP
    Wiek
    35
    Posty
    26

    Domyślnie

    hm, zorka to się kot mojej sąsiadki nazywa i chyba nie nazwała go tak od aparatu

    ja korzystam z Kieva, Hieva, czy jak to się po rusku czyta. Słyszałem gdzieś, że to ruski odpowiednik Leici, o jakości się nie wypowiadam, ale powiem szczerze, że mnie zadowala w pełni.

    Co prawda światłomierz niezbyt dokładny, ale przez to zdjęcia o wiele ciekawsze wychodzą (nie to co w tych perfekcyjnych pół automatycznych trybach slrów), a jak już się opanuje tajniki dwóch kręcących się pierścieni ze znaczkami, to całkiem łatwo dopasować parametry.

    Obiektywy wymienne ma, ja posiadam jeden, 53/2 (na cholerę im 53 zamiast 50 to się już głowiłem), a aparacik mały, zgrabny, wygląda ładnie, polecam!

    (i przyznam się szczerze, że nie mam zielonego pojęcia jaka to granica cenowa, przypuszczam, że niewielka)

    pozdrawiam.
    D 400D + kit,50/1.8+70-210/4 & Praktica LLC 35/2+50/1.8+80/1.8 & dalmierzowy Kiev 53/2
    (czyli - w sporej części - foto-spadek)
    Nie znam się, ale nadrabiam entuzjazmem.

  3. #13
    Uzależniony
    Dołączył
    Jun 2006
    Posty
    584

    Domyślnie

    Pierwszy ruski odpowiednik Leiki nazywał sie własnie zorka. Dokładnie "Zorki"

  4. #14
    Cenzor Awatar MacGyver
    Dołączył
    Apr 2006
    Miasto
    Wrocław
    Wiek
    47
    Posty
    7 043

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez rolaj Zobacz posta
    ... Dokładnie "Zorki"
    Ale ludzie się "Rejsu" naoglądali i utarła się "Zorka" :-)
    Co do samego aparatu to nie polecam, miałem okazję pofotografować Zorki-m 4 i nie wspominam go zbyt dobrze, mimo iż było to w czasach gdy sam używałem Zenita,
    Cztery czarne eosy, pół-eos i pentax... a dokładniej to tutaj

  5. #15
    Pełne uzależnienie Awatar Sergiusz
    Dołączył
    Jan 2008
    Miasto
    mazowiecka wioska
    Posty
    2 708

    Domyślnie

    Ja chyba wcześniejszy model miałem w testach:-D

    ZORKA to spolszczona nazwa aparatu produkcji radzieckiej, czyli, po prostu zorkij. Aparat ten w dzisiejszych czasach określilibyście mianem pirata, ponieważ jest to kopia aparatu LEICA produkowanego w Niemczech w okresie międzywojennym.

    Ponieważ jednostki miar podobnie jak szerokość torów trochę różniły się między obydwoma krajami a milimetr radziecki był dłuższy od niemieckiego Zorka jest kopią odrobinę mniej dokładną od protoplasty. Zresztą niewiele brakowało, aby jednostki miar wyrównały się w wyniku starań obu stron podczas przesuwania wspólnej granicy, która w wyniku dobrosąsiedzkich porachunków i zawartych porozumień przesuwała się od Bugu do Moskwy i z powrotem w kierunku Berlina. Oficjalnie krążą legendy, że aparat powstał przy pomocy maszyn wywiezionych z Niemiec w ramach odszkodowań wojennych. Gdyby to było prawdą razem z maszynami pojechaliby ich operatorzy, którzy zapewne z głodu wykonaliby kopię lepszą od oryginału, czyli legenda ta jest mało wiarygodna. Chyba wystarczy wstępu historycznego i trzeba przejść do sedna sprawy, czyli samego sprzętu.

    Aparat wykonany jest całkowicie z metalu a korpus oklejony jest zapewne skóropodobną okleiną ułatwiającą trzymanie go w ręku. A jest, co trzymać, bo aparat pomimo niewielkich rozmiarów sporo waży oczywiście jak na dzisiejsze kryteria. Świadczy to, że konstrukcja nie jest oparta na stopach aluminium, lecz na kwasoodpornej stali. Zorka to aparat z prawdziwego zdarzenia, który dziś określilibyśmy mianem aparatu o ustawieniach w pełni manualnych.

    Aby wykonać aparatem zdjęcia należy w pierwszej kolejności wyciągnąć z korpusu obiektyw, który musi zaskoczyć na specjalny bagnet. Rozwiązanie to zmniejszające gabaryty stosuje dzisiaj większość producentów cyfrowych aparatów kompaktowych z tą różnicą, że obiektyw wysuwa się elektrycznie. Jeśli nie wysuniemy obiektywu aparat wykona zdjęcia, ale na negatywie będziemy mieli czarne nieostre koła bez najmniejszego zarysu fotografowanego obrazu. Ponieważ aparat nie blokuje się i nie sygnalizuje w żaden sposób gotowości o pomyłkę bardzo łatwo. Kolejną czynnością jest zdjęcie kapturka chroniącego przednią soczewkę obiektywu przed zabrudzeniem i uszkodzeniem. Ponieważ aparat wyposażony jest w celownik lunetkowy i nie obserwujemy obiektu fotografowanego przez obiektyw o kolejną pomyłkę jest bardzo łatwo.

    Zorka posiada dwa celowniki pierwszy służy do kadrowania obrazu natomiast przy pomocy drugiego ustawiamy ostrość. Wydaje się to trochę skomplikowane, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że w tamtych czasach w większości aparatów ostrość ustawiało się na „oko” to dla dość ostrych zdjęć warto było trochę się pomęczyć. Na „oko” za to ustawiało się parametry naświetlania przy pomocy przysłony umieszczonej na obiektywie i pokrętła na górze korpusu. Metodę na „oko” nazywano wtedy intuicją i doświadczeniem a osoby, które były pozbawione zarówno jednego jak i drugiego mogły skorzystać z ogólnie dostępnych kieszonkowych tabelek, dzięki, którym można było bardzo łatwo ustawić prawidłowe parametry. Zapewniam, że ustawienie odpowiedniego czasu naświetlania i przysłony odbywało się znacznie sprawniej niż ustawienie prawidłowego balansu bieli we współczesnych cyfrówkach.

    Mankamentem jest natomiast zakładanie filmu. Zdejmowany jest tylko spód aparatu i zakładanie filmu wymaga wprawy o wiele większej niż samo fotografowanie. Po kilku nieudanych próbach należy zrobić przerwę i po pewnym czasie spróbować ponownie. Ma to oczywiście wielką zaletę! Przed każdym naciśnięciem na spust przez chwilę zastanawiamy się czy warto go wcisnąć zerkając na chromowany licznik wykonanych zdjęć.

    Niechęć do zakładania filmu powoduje, że zaczynamy myśleć podczas fotografowania oszczędzając klatki. Proste i jakie skuteczne rozwiązanie! Sam spust migawki działa bardzo miękko a sama migawka pracuje prawie bezgłośnie. Do przesuwania filmu służy pokrętło, które ma ponacinane brzegi, aby nie ślizgało się w palcach. Rozwiązanie jest tak skuteczne, że należy uważać, aby nie pościerać sobie skóry z palców. Wydawać by się mogło, że zrobiono to celowo, aby móc robić zdjęcia na mrozie w rękawiczkach, ale jest to bezzasadne, ponieważ aparat ma gumowaną szmacianą migawkę, która w okolicach zera przestaje działać. Prawda pewnie leży gdzieś po środku a niewątpliwie ludzie radzieccy mieli grubszą skórę od delikatnych rączek dzisiejszych obywateli, którzy kilofy zamienili na klawiatury i jojstiki koparek.

    Zorka to aparat z wymienną optyką spotyka się jednak najczęściej z obiektywem standardowym. Do innych obiektywów należy posiadać specjalny celownik umieszczony na saneczkach przypominających mocowanie do lampy błyskowej. W komplecie z dodatkowymi obiektywami i celownikiem aparat może być kolekcjonerską gratką. Zorka która trafiła w moje ręce nie posiadała gniazda synchronizującego lampę błyskową. Albo zapomnieli zrobić to w fabryce, aby zdążyć z planem albo posiadam wersje na tereny gdzie są białe noce, czyli gdzieś w okolicach Leningradu. To pozostanie chyba już na zawsze tajemnicą.

    Dzięki owocnej wymianie handlowej marka Zorka stała się w naszym kraju bez mała synonimem aparatu fotograficznego. Wystarczyło pomyśleć o fotografii a przed oczyma miało się Zorkę. Aparatem tym posługiwali się zarówno zawodowcy, dziennikarze jak również zwykli fotoamatorzy, którym te aparaty służyły przez wiele lat.
    Nie ogranicza mnie wyobraźnia ponieważ jej nie posiadam.

Strona 2 z 2 PierwszyPierwszy 12

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •