Jak się koleżanka szarpnie na pasek Peak Design to sobie będzie mogła tego RC-1 przypiąć tylko do ramiączka od stanika
Ogólnie rzecz biorąc, zdalne wyzwalanie może być: po kablu (wężyk), na podczerwień i radiowe. Wyzwalanie radiowe to też jest częściowo wyzwalanie po kablu, albowiem odbiornik łączy się przewodowo z gniazdkiem wężyka spustowego, a więc aparat musi takie gniazdko mieć. Zakładając, że je ma, możemy wybierać.
Wężyk nie sprawdzi się przy zdjęciach rodzinnych, bo jest za krótki, a stoimy przed aparatem, więc zostaje podczerwień i radiowe. Podczerwień też kiepsko działa, gdy jesteśmy z tyłu aparatu.
Wężyk ma też ograniczone zastosowanie przy pracy na statywie do względnie krótkich ogniskowych obiektywów. Przy długich teleobiektywach nawet dmuchniecie na wężyk przenosi drgania na aparat.
Wyzwalacze radiowe umożliwiają wyzwalanie bezzwłoczne oraz z opóźnieniem np. 2 s lub 10 s, oraz ekspozycję z czasem "B" bez zmiany ustawień w aparacie, więc spust aparatu jest natychmiast responsywny pomimo podłączenia kabla do gniazdka, natomiast przy podczerwieni i samowyzwalaczu trzeba zmienić ustawienie trybu wyzwalania, a potem się o tym zapomina, i zamiast zrobić zdjęcie od razu, to się uruchamia samowyzwalacz.
Ja używam wyzwalacza radiowego Viltrox lub RC-5, a wężyki mi się walają po szufladzie na wypadek awarii wyzwalaczy zdalnych.