Cześć
Niedawno znalazłam starego Canona analogowego rodziców i chciałam sprawdzić, czy jest w nim film, więc lekko otworzyłam, sprawdziłam, okazało się, że był. Niestety było to chyba z rok temu i teraz, gdy wkładałam do niego nowego baterie, nie pamiętałam, czy film był nawinięty i "uzywany" czy nie. Sprawa jest taka, że po włożeniu baterii aparat zaczął zwijać/próbował nawinąć film i gdy w końcu się uciszył, otworzyłam go i rolka była zwinięta prawie do końca, z wystającą koncówką. Wyglądała mniej więcej tak, jak nowy kupiony film, dlatego uznałam, że pewnie w ogóle nie była używana albo była źle włożona, nawinęłam ją dokładnie, zamknęłam i na aparacie pokazało mi się 36 zdjęć do zrobienia.

Problem jest taki, że dopiero po zrobieniu kilku zdjęć przeczytałam w internecie, że ten Canon po otworzeniu (co zrobiłam rok temu) i włączeniu (co zrobiłam dopiero teraz, po włożeniu baterii) sam przewija film, nawet jeśli jest powiedzmy tylko w połowie zużyty.

Moje pytanie jest takie - czy jeśli w najgorszym przypadku (bo modlę się, żeby film faktycznie nie był nigdy użyty) faktycznie zrobiłam zdjęcia na "zdjęciach", na użytym już filmie, to jest szansa, że coś z tego wyjdzie? Czy film będzie się nadawał do wyrzucenia? Bo oddałabym go do wywołania, nawet jeśli mają wychodzić jakieś podwójne zdjęcia na jednym (zawsze może będzie coś ciekawego), ale nie jestem jeszcze niestety takim ekspertem i nie wiem, czy może po prostu nie zniszczyłam w ten sposób filmu

Z góry dziękuję bardzo za pomoc i przepraszam, jeśli zamieszczam w złym miejscu posta!