Zbliża się powoli zima (brr, dziś już porządnie zmarzłem) i zacząłem myśleć o starym problemie. Co z cyfrą na mrozie? Na forum chyba dyskusja stanęła na uwadze Viteza, zeby nie używać. Zwróciłem uwagę na pewien szczegół: niektórzy radzą, żeby aparat powoli się ogrzewał po powrocie, żeby nie zaparował w środku (matryca, czipy itd). Wydaje mi się, że ryzyko jest dokładnie odwrotne! Body aparatu nie jest raczej przewiewne i wymiana powietrza następuje bardzo powoli. Stąd wniosek, że ryzyko kondensacji jest niskie. Niebezpieczeństwo występuje przy wyniesieniu aparatu na zewnątrz. Wówczas zamknięte wilgotne powietrze ulega ochłodzeniu i pojawia się kondensacja. Możnaby zaraz po wyjściu przewentylować okolice matrycy poprzez zdjęcie obiektywu.

Zastanawia mnie, jak Canon dostacza zimą aparaty do sklepów. W ogrzewanych pojazdach ?

Czy Canonowski LCD jest rzeczywiście tak wrażliwy na mróz? Próbowałem googlować, i wyskakiwało, że niektóre matryce trzymają do -45 (np. zegarek w samochodzie nie zamarza ).